2 LIPCA 2020

Mateusz Haratyk: w sile mam duże rezerwy

Mateusz Haratyk ma przed sobą kolejny sezon w biało-czerwonych barwach. Mimo iż pod okiem Lukasa Bauera zrobił duży postęp, to wciąż widzi u siebie spore rezerwy. - Myślę, że najbardziej brakuje mi siły i w tym elemencie mam naprawdę duże rezerwy. Będę ciężko pracował, aby doskoczyć do chłopaków pod względem siły lub być na podobnym poziomie - wyjaśnia 22-latek.

Mateusz Haratyk ma za sobą udany sezon. Pierwszy pod wodzą Lukasa Bauera jako szkoleniowca reprezentacji Polski. - Myślę, że mogę być zadowolony z tego poziomu, który prezentowałem w sezonie, ale na pewno czuję trochę niedosyt. Szczególnie, jeśli chodzi o starty w Mistrzostwach Świata U-23 w Oberwiesenthal. Niestety przed wyjazdem dopadł mnie ból pleców i musiałam sobie z nim poradzić, aby wystartować w zawodach. Jeszcze podczas pobytu w Oberwiesenthal dużo pracowałem z fizjoterapeutą Svenem Rakoszkiem i jakoś udało nam się uratować moje plecy i mogłem powalczyć w mistrzostwach. Zająłem lokaty w najlepszej „30” i z tego się cieszę, jednak gdyby nie ta kontuzja, to moim celem były miejsca w TOP-15. Mam nadzieję, że w kolejnym sezonie odbiję to sobie i pokażę już na naszych terenach, na co mnie stać. Poza tym ten sezon naprawdę był bardzo pozytywny. Współpraca w naszym teamie jest bardzo dobra i widzimy, że dzięki niej idziemy do przodu. Nie pozostaje nam nic innego jak tylko pracować dalej - opowiada Mateusz Haratyk. - Wydaje mi się, że taki najlepszy bieg miałem w Zakopanem na Mistrzostwach Polski, gdzie wywalczyłem srebrny medal na dystansie. Poza tym z dobrej strony pokazałem się na zawodach Alpen Cup w St. Ulrich, gdzie dwukrotnie zameldowałem się na miejscach w TOP-30, a starta do rywali w biegu techniką dowolną naprawdę nie była duża. Wiem, że gdyby nie problemy z piszczelami, to mogłem tam osiągnąć rzeczywiście bardzo dobry wynik - dodaje. Podopieczny Lukasa Bauera miał również okazję zmierzyć się w Pucharze Świata. - Puchar Świata jest wyjątkowy. Każdy na tych zawodach chce się pokazać z jak najlepszej strony, bo w sezonie mamy zaledwie kilka okazji, aby rywalizować z tymi najlepszymi na świecie zawodnikami. Motywacja do tego, aby osiągnąć dobry wynik, jest bardzo duża, przez co ten stres na pewno jest też trochę większy - podkreśla polski biegacz. - Podziwiam wielu zawodników. Takim wzorem do naśladowania jest na pewno Johannes Klaebo w sprincie, natomiast na dystansach staram się łączyć kilku zawodników, bo naprawdę od każdego z nich można się czegoś fajnego nauczyć, zmienić coś w technice czy podpatrzeć sposób w jaki pokonują trudności na trasie. Mogę wymienić tutaj takich zawodników jak: Sundby, Cologna, a także Rosjanie czy Francuzi - wylicza Haratyk.

22-latek podkreślał wcześniej, że duże rezerwy widzi przede wszystkim w swojej sile. Miniony sezon nasi biegacze dużo pracowali nad poprawą techniki i na tym elemencie skupią się również w kolejnych przygotowaniach. - Lukas Bauer na pewno wyciągnął nam wiele braków w technice i nad tym elementem pracujemy całkiem sporo. Trener zdecydowanie poprawił nas w technice klasyczniej i cały czas to robi. Natomiast w stylu dowolnym zawsze czułem się pewniej, ale tutaj też znajdą się rzeczy do poprawy. Dlatego myślę, że w technice również mamy sporo do zrobienia - wyjaśnia Mateusz Haratyk. - Lubię biegać dystanse, a mają ulubioną konkurencją jest bieg na 15 km. Na łyżwie czuję się dobrze, ale kiedy mam dobry dzień i czuję ten rytm, to i na klasyku fajnie mi się biega. Nie mam jeszcze dużego doświadczenia w tych dłuższych biegach jak, np. dystans 30 km, dlatego trudno jest mi powiedzieć czy lubię te bardzo długie dystanse - dodaje.

Tradycyjnie pierwszy wspólny obóz przygotowawczy reprezentanci Kadry Narodowej A Mężczyzn w biegach narciarskich realizowali w Zakopanem. - W Zakopanem mamy jedno z najlepszych miejsc treningowych w Polsce. Mamy tutaj wiele możliwości treningowych i korzystamy z tego, co nam daje Zakopane. Jest trasa nartorolkowa i stadion lekkoatletyczny, są góry oraz drogi, na których możemy pokręcić na rowerze, czyli tak naprawdę jest wszystko, czego potrzebujemy na tym etapie przygotowań - przyznaje Haratyk. - Podczas obozu mieliśmy okazję pierwszy raz przetestować nową trasę nartorolkową. Trasa jest całkiem fajna, jednak w porównaniu do tego co jest na świecie, to niestety jest jednak krótka, bo ma tylko 2,5 km. Ale nie ma co narzekać, tylko należy cieszyć się z tego, co zostało zrobione - dodaje. - Myślę, że nie mieliśmy problemów z obciążeniami treningowymi podczas pierwszych obozów, gdyż wcześniej przygotowywaliśmy się indywidualnie. Mszę jednak przyznać, że na pewno dosyć dużo objętości zrobiliśmy podczas tego pierwszego zgrupowania. Do Zakopanego przyjechaliśmy z Istebnej na rowerach, więc był to już ponad 5-godzinny trening poranny. Mieliśmy do pokonania na rowerze 150 km i był to naprawdę ciężki trening, który wprowadził nas w ten pierwszy obóz. Od początku zgrupowania czuliśmy duże zmęczenie, a codziennie jeszcze coś dokładaliśmy. Mieliśmy m.in. wyścigi na rowerze na dystansie 4 km, szybsze bieganie na stadionie. Poza tym robiliśmy też dużo takich zwinnościowych i zręcznościowych rzeczy na sali gimnastycznej. Jest to dosyć męczące, bo jednak starasz się zrobić to jak najszybciej, poza tym tego jest dużo. Wystarczy być kreatywnym i można się przy tym nieźle zmęczyć, więc na pewno podnieśliśmy te obciążenia oraz objętość - wyjaśnia podopieczny Lukasa Bauera. - Nie mam swojego ulubionego rodzaju treningu. Trening biegacza narciarskiego jest bardzo różnorodny. Na pewno przyjemne są treningi w górach, kiedy jest ładna pogoda i fajne widoki. Nie mamy czasu na ich podziwianie, bo zawsze szybko przebiegamy, ale na pewno jest to miłe. Znowu na rowerze jest duża adrenalina, kiedy zjeżdża się w dół albo kiedy jadąc pod górę, trzeba wytrzymać tempo. To też jest swojego rodzaju ciekawa rzecz. Poza tym lubię biegać na nogach, fajne są również takie lekkoatletyczne zadania, zwinnościowe, gimnastyczne oraz praca na siłowni, więc tak naprawdę jako biegacze musimy być uniwersalni i zróżnicowani, żeby we wszystkim dawać sobie radę. Nie ma chyba ćwiczenia, którego nie lubię i nie ma dla mnie znaczenia czy biegach na nartach, nartorolkach, w górach czy jeżdżę na rowerze - podsumowuje.

Źródło: Anna Karczewska / PZN