3 CZERWCA 2020

Monika Skinder: Wiele zawdzięczam trenerowi Wierietielnemu

Monika Skinder w listopadzie skończy dopiero 19 lat, ale mimo młodego wieku może pochwalić się już sukcesami na arenie międzynarodowej. Skinder to wicemistrzyni świata juniorek w sprincie z 2019 roku z Lahti, a także złota i brązowa medalistka Zimowego Olimpijskiego Festiwalu Młodzieży Europy Sarajewo 2019. Pod okiem Aleksandra Wierietielnego nasza juniorka wywalczyła również pierwsze punkty Pucharu Świata, zajmując 20. miejsce w Dreźnie oraz 30. w Oberstdorfie.

Po sezonie 2019/2020 Aleksander Wierietielny zakończył współpracę z Kadrą Narodową Kobiet w biegach narciarskich na stanowisku trenera głównego. Mimo iż 73-letni szkoleniowiec wciąż jest obecny na treningach naszych biegaczek, to jednak pewna epoka dobiegła końca. -  Na pewno żałuję, że trener Wierietielny nie będzie już z nami pracował na stałe. Bardzo miło było zawsze z nim wyjeżdżać na obozy i wspólnie trenować. Może to były ciężkie dwa lata pod względem treningu, ale na pewno wspaniałe dla mnie - wspomina Monika Skinder. - Trener bardzo dużo mnie nauczył. Nauczył poniekąd takiej samodyscypliny, skupienia na treningu i większej perfekcji oraz żebyśmy same siebie też doskonaliły. Naprawdę wiele rzeczy mu zawdzięczam, bo dzięki trenerowi Wierietielnemu można powiedzieć, że mam już duże jak na mnie osiągnięcia. Trener dał mi dużo wiary i dodał otuchy szczególnie po tym sezonie. Nie przestał we mnie wierzyć, mimo że sezon zimowy nie był do końca zadowalający i nie ułożył się tak jak byśmy chcieli. Naprawdę jestem bardzo zadowolona ze współpracy z trenerem i Justyną Kowalczyk. Bardzo dziękuję im za wszystko - podkreśla 19-latka. - W ciągu tych dwóch lat było kilka pięknych momentów, ale myślę, że najbardziej wspominam Mistrzostwa Świata Juniorów w Lahti. Zdobyłam tam jak na razie najważniejszy dla mnie medal w karierze, a emocje, które wtedy mi towarzyszyły, były nie do opisania - dodaje. - Trener Wierietielny znany jest właśnie z takiego spokoju, cierpliwości, ale jeśli któraś z zawodniczek, że tak powiem przesadziła, to trener wiedział jak z nią postępować. Czasami zdarzyło się, że musiał podnieść ton, ale to tylko dlatego, abyśmy weszły na lepszą drogę - tak o trenerze Wierietielnym opowiada Skinder. 

Kadra Narodowa Kobiet ma już za sobą pierwszy wspólny obóz. Nasze biegaczki trenowały w Zakopanem od 15 do 29 maja najpierw pod okiem Justyny Kowalczyk i trenera Wierietielnego, a kilka dni później do grupy dołączył nowy szkoleniowiec Martin Bajcicak. - Początek tego sezonu przygotowawczego bardziej współpracowałyśmy z Justyną i z trenerem Wierietielnym. Trener Martin Bajcicak dołączył do nas później, ze względu na trudności w przekroczeniu granicy, dlatego na początku musiał zobaczyć jak do tej pory wyglądał nasz system treningowy. Myślę, że w pierwszym sezonie pod wodzą nowego trenera będziemy jeszcze podążali myślą szkoleniową Aleksandra Wierietielnego i Justyny Kowalczyk, aby przedłużyć tę naszą wspólną pracę i nie eksperymentować, bo w sezonie zimowy czekają nas dwie główne imprezy - stwierdza Monika Skinder. - Pamiętam, że na początku tej naszej współpracy z trenerem Wierietielnym było trochę trudno przestawić na inny system treningowy. Bardzo wzrosła nam objętość i intensywność treningów, nowością były imitacje skakanie czy z oponą. Nie były to na pewno łatwe dwa lata pod tym względem, ale teraz wiem, że to była dobra droga, bo zrobiłam naprawdę duży progres - przyznaje wicemistrzyni świata juniorek w sprincie.

Nasze biegaczki wspólne przygotowania do sezonu rozpoczęły 15 maja, jednak wcześniej realizowały trening indywidualny we własny zakresie. - Mimo wszystko kwarantannę i ten czas izolacji ja oceniam na duży plus, bo nie pamiętam, kiedy w ostatnich latach mogłam tyle czasu spędzić w domu. Mogłam pobyć więcej z rodziną i wyciągnąć moich bliskich na wspólny trening. Pod tym względem był to dla mnie super czas, bo mogłam zresetować się po sezonie. Oczywiście udało mi się zrealizować trening czy to w domu, czy w pobliskim lesie, więc spędzenie większej ilości czasu w domu w niczym mi nie przeszkodziło. Mogę śmiało powiedzieć, że w pełni przygotowana przyjechałam na pierwszy obóz - przyznaje Skinder. - Wiem, że teraz jestem już przyzwyczajana do ciężkiej pracy, ale ten pierwszy obóz w Zakopanem był naprawdę trudny i wymagający. Miałyśmy długie i objętościowe treningi. Pracowałyśmy nad siłą wytrzymałościową i siłą maksymalną. Te dwa tygodnie bez wątpienia dały nam w kość, ale dzięki temu zrobiłyśmy dobrą bazę pod kolejne obozy - tak Monika Skinder ocenia pierwsze zgrupowanie w Zakopanem. 

Podczas każdego dnia obozu trenerzy dużą uwagę przywiązują nie tylko treningu, ale również do regeneracji zawodniczek. Monika Skinder opowiedział jak wygląda ich przykładowy dzień na zgrupowaniu. - Rano wstajemy na rozruch, żeby się lekko pobudzić i aby nasz organizm przygotował się już na ten pierwszy trening. Wszystko zależy od tego, gdzie aktualnie mamy zgrupowanie, ale przeważnie wstajemy przed 7:00, aby już o tej 7:00 wyjść na rozruch. Następnie o godzinie 8:00 mamy śniadanie i chwilę odpoczynku po jedzeniu. Kolejno wyruszamy na pierwszy trening. Zazwyczaj jest to taki główny i mocniejszy trening. Póżniej wracamy na obiad, a po obiedzie czeka na regeneracja, czyli krótka drzemka i np. jakiś masaż. Potem mamy trening popołudniowy, kolacje i znów czas na regenerację. Dużą uwagę przywiązujemy do regeneracji, bo jest ona bardzo ważna w życiu sportowca - podkreśla nasza juniorka. - To nie jest tak, że codziennie korzystamy z usług naszego fizjoterapeuty. Jeśli czujemy jakiś ból, wtedy jak najszybciej zgłaszamy się do Svena, aby zapobiec jakiejkolwiek kontuzji. Natomiast masaż całego ciała przeważnie wykonujemy na koniec każdego mikrocyklu albo jak już czujemy, że nasze mięśnie są już zmęczone. Takie kompleksowe zabiegi na całe ciało trwają przynajmniej półtorej godziny. Mamy taki komfort, że nasz fizjoterapeuta jest z nami cały czas, dlatego dbamy o to, aby nie uszkodzić bardziej danego miejsca, gdy coś zaczyna się już dziać - dodaje.

Każdy sportowiec ma swoje ulubione miejsce do treningu. - W Polsce śmiało mogę powiedzieć, że my biegacze mamy najlepsze warunki do treningu w Zakopanem. Lubię tutaj trenować, jednak dla mnie najlepszym miejscem podczas naszych zgrupowań jest Livigno. Bardzo lubię tamte trasy, poza tym Livigno jest położone w bardzo pięknym krajobrazie. Dobrze czuję się również w Ramsau, a to ze względu na to, że możemy tam pobiegać na lodowcu. Myślę, że te dwa miejsca lubię najbardziej - przyznaje 19-latka.

Monika Skinder lepsze rezultaty uzyskuje w biegach techniką klasyczną, jednak jak sama przyznaje również bardzo lubi styl dowolny. - Dużą uwagę trener i Justyna skupiali na technice klasycznej, bo Aleksander Wierietielny bardzo się w tym specjalizował. Można powiedzieć, że sprinty od dawna dobrze biegam, ale to nie było tak, że trener wyznaczył mi drogę tylko w kierunku sprintów. Pracowaliśmy również nad tym, aby biegi dystansowe były coraz lepsze w moim wykonaniu. Cały czas się rozwijam i myślę, że potrzeba mi więcej czasu, aby pokazać, że stać mnie nie tylko na dobre wyniki w sprincie, ale również i na dystansie - wyjaśnia reprezentantka Polski. - Według mnie nie odstaję jakoś bardzo dużo w biegach techniką dowolną, poza tym dobrze się również w niej czuję. Po wynikach jednak widać, że mam lepsze rezultaty w technice klasycznej - dodaje.

Po raz kolejny Monika Skinder zajęła czołową lokatę w sprincie (7. miejsce) podczas juniorskiego czempionatu, a także drugi sezon z rzędu wywalczyła pucharowe punkty. - Nie da się ukryć, że czuję niedosyt po minionym sezonie. Na pewno liczyłam na więcej szczególnie podczas Mistrzostw Świata Juniorów w Oberwiesenthal, gdzie byłam bardzo dobrze przygotowana mentalnie na te zawody. Nie ukrywam, że z tyłu głowy cały czas miałam myśl, że walczę tutaj o medal. Wiem, że stać mnie było na niego. Jednak wyszło jak wyszło. Myślę, że tamten sezon trochę pokrzyżowała mi choroba, która przytrafiła mi się pod koniec roku, dlatego też nie mogłam dobrze zaprezentować się chociażby podczas Tour de Ski, gdzie musiałam zejść z trasy. Można powiedzieć, że zima minęła mi bez takich większych emocji. W Pucharze Świata również miałam różne starty. Na pewno mogę być bardzo zadowolona z występu w Ruce, gdzie niewiele mi zabrakło, aby w sprincie uplasować się w czołowej „30”. Chociaż muszę przyznać, że jeszcze bardziej niż ze sprintu jestem zadowolona z biegu na dystansie. Według mnie, jak na moje predyspozycje na dystansach, ten bieg był bardzo dobrym w moim wykonaniu. Potem jak zjechaliśmy do kraju, to złapała mnie choroba i ten środek sezonu nie był najlepszy. Następnie zaliczyłam dobry występ w Pucharze Świata w Oberstdorfie, gdzie wywalczyłam punkcik i to mnie bardzo zmotywowało w kolejnej części sezonu -  przyznaje Monika Skinder. To właśnie w Oberstdorfie w sezonie 2020/2021 rozegrane zostaną Mistrzostwa Świata Seniorów w narciarstwie klasycznym. - Trasy w Oberstdorfie są bardzo wymagające i jedne z najcięższych, na których do tej pory startowałam. Słyszałam nawet jak inni biegacze określali trasę sprinterską jako sprint dla długodystansowców ze względu na to, że na trasie są trzy bardzo wymagające podbiegi. Przed tym biegiem bardzo się stresowałam właśnie ze względu na długość tego sprintu, jak i na profil trasy. Ale tak jak wspomniałam wcześniej, ten bieg dał mi takiego bardzo dużego „kopa”, że poradziłam sobie w takich warunkach i pokazałam, że na trudniejszych trasach mogę sobie również dobrze radzić - tak o trasach w Oberstdorfie opowiada Skinder.

Źródło: Anna Karczewska / PZN